„Baśń o chłopcu, który strach pokonał”.

Tak się zaczęło.

Historia powstania tej bajki sięga swoimi korzeniami do czasów mojej podstawówki. To tam zadano pracę domową podczas której powstał motyw ludzi zaklętych w skały, których odczarować może tylko motyl. Minęło prawie 40 lat kiedy historię odświeżyłem podczas pewnego wieczoru, w którym wymyślałem bajkę mojemu wtedy trzy letniemu synowi do snu. Dotychczas gdy przy wszystkich bajkach, które mu opowiadałem zasypiał, to ta bajka go rozbudzała. Zrozumiałem, że historia o pastuszku niesie ze sobą tak duży potencjał emocji, że nie jest to baśń na dobranoc. Później i ja przestałem przez nią dobrze zasypiać. Zacząłem analizować poszczególne wątki w jaki sposób przenieść je na „deski”. W wyobraźni powstał spektakl, dało się to zrobić tak bym mógł zagrać go w pojedynkę. To było wówczas moje marzenie by stworzyć i zagrać bajkę dla dzieci z dużą ilością postaci i wątków w pojedynkę.

Lockdown i praca.

 

Przyszedł marzec 2020 – pandemia, izolacja. Napisałem scenariusz. We wrześniu zamówiłem lalki i zabrałem się za scenografie. Na początku miał być to „szybki strzał”. Planowałem premierę jeszcze w grudniu. Scenografia i wyobraźnia wchłonęła mnie absolutnie. Proces twórczy budował nowe wątki w historii „Chłopca, który strach pokonał”.  Zacząłem próby z niekompletną scenografią i nie z wszystkimi rekwizytami. Informacje zwrotne od Jurandy Król, reżysera dostawałem online. Praca w pojedynkę stała się bardzo trudna na tym etapie. Czas pandemii uniemożliwiał jakąkolwiek premierę, poza tym udoskonalanie scenografii wyrwało się z pod kontroli. Oglądałem tutoriale i poznawałem nowe techniki modelarskie. Odkryłem nową pasję („modelarstwo”),  która stała się moją ucieczką w czasie pandemicznej „bezczynności”. Gdzieś wewnętrznie przeżywałem stres, niepewność. Czułem zobowiązania wobec rodziny i niepewność tego co robię. Czy czas, inwestycja i ilość pracy przyniesie wymierne korzyści? Z jednej strony czułem, że to przełom w mojej twórczości z drugiej strony niewiadomą i lęk.

Premiera.

Kolejną premierę zaplanowałem na marzec.  W marcu jednak byłem na półmetku. Musiałem zadeklarować premierę by czuć „dead time”, który doprowadzi mnie do końca. Ostatnią taką datą mógł być 1 czerwca. Umówiłem się z Panią Dyrektor przedszkola, do którego chodzi mój syn. Cieszę się, że premiera odbyła się właśnie tam, tego dnia a w dodatku jako pierwsza była grupa Mikołaja. Przecież ta historia powstała dzięki niemu. On też towarzyszył mi w procesie tworzenia. To on wymyślił imiona, służył różnymi radami, udzielał informacji zwrotnej i podziwiał moją pracę motywując mnie tym samym. No i zaprojektował szafę u wiedzmy 😉

Jako aktor laki nie mogę zerkać na publiczność i nie miałem pojęcia jak oni odbierają ten spektakl. Tylko ich słyszałem. Potraktowałem ich rumor jako porażkę swojej pracy. Co prawda ich zapewnienia, że to „najlepsza bajka jakąkolwiek widzieli” trochę równoważyła moje obawy niemniej nie czułem pełnej satysfakcji. W trakcie premiery spektakl kręcił Konrad by zrobić dla mnie film reklamowy. Kręcona była również przez cały czas trwania spektaklu publiczność. Obejrzenie jej to najlepszy „fitbeck”. Byłem zachwycony. Każda minuta bajki wzbudza jakieś emocje. Bajka trzyma cały czas w napięciu. Dzieci świetnie sobie radzą ze strachem, który wzbudza część scen. Dźwięk oddziałowywuje, efekty moim widzą otwierają usta, scenografia, postacie rozczulają. Rumor to sposób przeżywania dzieci tak mocnego widowiska. Nie sposób zachować ciszę i nie wyrażać emocji, nie komentować na głos takim małym dzieciom.  Juranda też wyraziła swoje uznanie.

Co teraz.

Teraz czeka mnie kolejny ważny krok z związku z dalszym życiem tej sztuki (no i moim). Znaleźć miejsca, ludzi, którzy będą chcieli zapłacić za to by dzieci mogły usłyszeć w jaki sposób ten Julianek swój strach pokonuje. To kolejna moja obawa ale biorąc przykład z Julianka idę za jego piosenką „boję się ale cóż, lepiej wyruszyć niż żyć jak tchórz”.

 

Zwiastun spektaklu „Baśń o chłopcu, który strach pokonał”.

 

Dodaj komentarz